Nadszedł wrzesień, zaczął się rok szkolny, minęły ciepłe dni… warto zatem wrócić do wspomnień z naszego tegorocznego obozu w Bieszczadach!
77 Mazowiecka Drużyna Harcerska jako miejsce tegorocznej Harcerskiej Akcji Letniej, wybrała bazę ,,Berdo” nad jeziorem Myczkowskim w Bieszczadach :) Miejsce z przepięknymi widokami i wspaniałymi ludźmi. Na obóz wyjechaliśmy w tym roku 11 sierpnia około godziny 22. Spotkaliśmy się wszyscy z zapakowanymi plecaki i w gotowości na kolejną przygodę. Jechaliśmy całą noc, by następnego dnia o 6 rano pojawić się na miejscu i wsiąść na pokład Bieszczadzkiego ,,Cybucha” :) Wysiedliśmy z autokaru niewyspani, ale zachwyceni otaczającymi nas widokami. Przypłynął po nas Cybuch i z całym naszym bagażem przeprawiliśmy się na drugą stronę jeziora. Gdy dopłynęliśmy zaczęliśmy wszystkie nasze rzeczy zanosić do obozowiska. Niewielkim smutkiem było dla nas to, że praktycznie wszystkie prace obozowe zostały już wykonane. Mimo tego obozowisko było bardzo dobrze umieszczone i rozbudowane. Harcerze i tak zawsze znajdą coś do roboty ;). Od samego przyjazdu zaczęliśmy robić nie wielkie, ale istotne dla nas prace jak np. stawianie masztu, czy budowa szlabanu. Gdy uporaliśmy się ze wszystkim przyszła pora na rozpoczynający obóz apel. Na apelu Chmura wszystkich przywitał i obwieścił co nas czeka w najbliższym czasie, a druhna Grażyna otrzymała barwy drużyny :). Po apelu udaliśmy się na śniadanie, a następnie mogliśmy odpocząć i zdrzemnąć się po całonocnej jeździe. Dokończyliśmy potem pozostałe prace i dokonaliśmy niesamowitego czynu! Stworzyliśmy skajpowy telemost z salą weselną w Warszawie, gdzie Rafał Komoń (wieloletni towarzysz naszej niedoli) zmienił stan cywilny. Z Bazy Berdo popłynęły życzenia i krótki występ taneczno-wokalny. Zakończyliśmy dzień wspólnym ogniskiem, gdzie rozmawialiśmy, graliśmy i śpiewaliśmy.
Poooobudka! Wstawanie o 7 rano w wakacje nie jest rzeczą najprzyjemniejszą, ale szkoda marnować dnia, przed nami wiele przygód! Tego dnia jednak nie można było być w całkowitej euforii. Był to dla harcerzy w całej Polsce dzień zadumy spowodowany tragedią w nocy z 11 na 12 sierpnia. Chmura tego dnia przeczytał specjalny rozkaz, opuściliśmy flagę do połowy i udaliśmy się na mszę świętą. Poćwiczyliśmy w tym dniu musztrę, a zakończyliśmy najbardziej klimatycznym ogniskiem ostatnich lat z harcerzami z Hufca Ziemii Sanockiej. Ognisko w klimacie Wojtka Bellona i Jerzego Harasymowicza było naprawdę niezwykłe.
Czas na trzeci dzień nieco bardziej intensywny, przed nami wędrówka do Soliny ! Była to wielka przeprawa ze stromym podejściem i jeszcze lepszym zejściem. Wielu z nas praktykowało styl na Wichurę, czyli zjazd na tyłku ;). Warto było się wspiąć, dla czekającej na nas w Solinie niespodzianki. Pogoda w tym dniu bardzo dopisywała, więc rejs statkiem po jeziorze Solińskim to najlepsza rzecz jaka mogła się tego dnia przytrafić :) Płynęliśmy sobie spokojnie i zbieraliśmy siły na powrót. Wróciliśmy zmęczeni, ale zadowoleni z tego, że daliśmy radę. Popołudniowa cisza poobiednia, by zregenerować siły, a dzień zakończyliśmy przemiłym akcentem. Wieczorem odbył się koncert Córas and Papas na który były zaproszone wszystkie podobozy. Bawiliśmy się świetnie, a druhny z Hufca Ziemii Sanockiej dały czadu śpiewając Bieszczadzkie piosenki, mimo początkowych niechęci. Przyszły one także na nasze późniejsze ognisko. Miło spędziliśmy razem czas aż do późnej nocy :).
4 dzień obozowy, na rozgrzewkę po przebudzeniu tradycyjnie poranna gimnastyka. Po skończonym apelu szybko udaliśmy się na brzeg jeziora, by pożegnać harcerzy Hufca Ziemii Sanockiej. Zaśpiewaliśmy dla nich kilka piosenek, pomachaliśmy chusteczkami, co bardzo ich wzruszyło :). Przez te dwa dni zdążyliśmy ich poznać i bardzo polubić. Mamy nadzieję, że pojawią się na naszym Harcerskim Rajdzie Radziejewskim w przyszłym roku. Korzystając z pięknej wakacyjnej pogody popływaliśmy sobie tego dnia w jeziorze, w kajakach i pograliśmy w siatkę :) Oprócz przyjemności zaliczaliśmy potrzebne sprawności i przygotowywaliśmy się na bieg zaliczeniowy na stopień.
Na koniec tradycyjne ognisko, by podsumować dzień.
Kolejnego dnia przyszła pora na INO! Czyli bieg na orientacje. Dodatkowym utrudnieniem w tym dniu było to, że odbywała się próba na milczka :). Cały dzień bez mówienia to nie lada wyzwanie! Mało tego czekał na nas zwiad w Myczkowcach, musieliśmy zebrać jak najwięcej informacji na temat tej wsi i znajdujących się w niej ciekawych obiektów. Dla jednej z naszych druhen ten dzień był szczególnie wyjątkowy, a właściwie noc. Obudzeni w środku nocy udaliśmy się w ciszy Cybuchem pod rozgwieżdżonym niebem na drugi brzeg jeziora. Druhna Grucha złożyła przyrzeczenie harcerskie i otrzymała świetlany harcerski krzyż.
6 dzień obozu. Jeden z chyba najbardziej wyczerpujących, ale zarówno wspaniałych dni. Był to dzień kiedy za cel przyjęliśmy sobie wejście na Tarnicę. Startowaliśmy ze wsi Wołosate, następnie 2h marszu w górę, gdzie czekała nas nagroda w postaci pięknych widoķów. Ze szczytu po kolejnych 2h marszu przez Szeroki Wierch zeszliśmy do Ustrzyk. Wszyscy mimo niewielkich przeciwności losu weszli na szczyt z wielką dumą :). Wróciliśmy, zjedliśmy obiadokolację, pospaliśmy na ciszy poobiedniej, a wieczorem na ognisku przedstawiliśmy wyniki zwiadu w Myczkowcach.
Przed ostatni pełny dzień obozowy to wielka próba dla Wilka i Gustlika, po apelu wyruszyli oni na ostatnią część trzech piór ,, Chatkę Robinsona” My natomiast poznaliśmy wyniki poprzedniego biegu na orientację i wystartowaliśmy w kolejnym :). Po skończonym biegu zaczęliśmy się przygotowywać do wieczornego konkursu śpiewania inaczej zwanego ,, darcie paszczy” ;). Tego dnia na ciszy poobiedniej spali wszyscy z wyjątkiem wartownika. Wieczorem zaprezentowali się wszyscy śpiewając, grając i tańcząc. Wszyscy świetnie się bawili i mogli zaprezentować swoje muzyczne talenty.
Wszystko co dobre szybko się kończy, przyszła pora na ostatni już dzień obozowy. Uwaga, uwaga Gustlik i Wilku wrócili! Mamy pierwszych od 2010 roku zdobywców trzech piór :). Po całodniowym pobyciu w lesie z 5 zapałkami, butelką wody, kocem, nożem i menażką oraz bez całkowitego jedzenia w poprzednim dniu. Jesteśmy z nich bardzo dumni. Również w tym dniu odbył się bieg na stopnie harcerskie. Na trasie biegu czekało na nas 5 punktów. Pierwszy z terenoznawstwa, drugi ze znajomości historii scoutingu i drużyny, trzeci z obrzędowości, czwarty ze sznurów i odznaczeń i piąty z symboliki krzyża i lilijki. Bieg był podsumowaniem całorocznej harcerskiej pracy :). Po jego zakończeniu mogliśmy odpocząć i udać się na lody do wsi Myczkowce. Resztę dnia spędziliśmy na zabawie, odpoczynku i doskonaleniu technik harcerskich. Odbyło się także ostatnie już obozowe ognisko podsumowujące te 9 dni w bazie Berdo.
Trudno uwierzyć, że nasza Bieszczadzka przygoda dobiegła końca. Zanim zaczęliśmy się pakować poznaliśmy jeszcze wyniki biegu na stopnie. Harcerze 77 Mazowieckiej otrzymali następujące awanse!
Ałycza i Pestka: na samarytankę, Wilku, Ossa i Wichura: na Pionierkę, Grucha: na Tropicielkę, Luby i Szycha: na Odkrywcę, Gustlik na Wywiadowcę, Haski, Serek, Huragan, Wąski na Młodzika. Radości nie było końca :). Po skończonym apelu zaczęliśmy się pakować i pomału żegnać z Bieszczadami. Czas wracać do domu i ludzkich codzienności.
Tegoroczny obóz można zaliczyć do jak najbardziej udanych. Udało nam się wiele osiągnąć, zwiedzić trochę miejsc, podszkolić się z dziedzin harcerstwa i doskonale się przy tym bawić. Baza Bardo na długo zostanie w naszych sercach tak jak poznani w niej ludzie. Mamy nadzieję, że czas do następnego obozu minie szybko i znów przeżyjemy cudowną harcerską przygodę :).