Zanim powstała ta relacja przez chwilę musiałem się zastanowić czy napisać całą prawdę o rajdzie, czy nie zacząć się czepiać gdzie tylko można. Przyczyna prosta… zachodzi obawa, że zbytnio chwaleni organizatorzy spoczną za rok na laurach, a tego byśmy nie chcieli ;) No cóż niech jednak będzie prawda, bo odwalili kawał świetnej roboty i zorganizowali rajd na poziomie, którego 77MDH dawno nie widziała. Od poprzedniego roku nastąpiły duże zmiany (oczywiście na plus), zarówno jeżeli chodzi o stronę techniczną jak i merytoryczną rajdu. Program był bardzo bogaty i raczej nie ma możliwości, żeby znalazła się osoba która choć przez chwilę się nudziła. Co najważniejsze, wszystko co robiliśmy, było bardzo „harcerskie” i odbiegało lata świetlne od mierności którą można aktualnie spotkać na harcerskich imprezach. Zarówno trasa sobotnia jak i obie gry nocne były od początku do końca przemyślane, jak na dłoni widać było, że włożono w to sporo pracy. Podczas piątkowej gry nocnej trzeba było się wykazać logiką i nutką handlowca, zaś sobotnia gra nocna premiowała spryt i dobrze obraną taktykę… o trasie sobotniej szerzej napiszę poniżej.
Sobotni bieg rozpoczęliśmy od wyrobienia kennkart które miały nam ułatwić poruszanie się po terenach okupowanych przez Niemców. Z profesjonalnie podrobionymi dokumentami ruszyliśmy w kierunku międzyborowskich wydm. Tam wg. mapy czekał na nas pierwszy punkt kontrolny na którym musieliśmy się wykazać dobrą kondycją fizyczną. Punkt ciekawy a co najważniejsze nieprzesadzony, człowiek po jego ukończeniu nie powłóczył nogami i nie przydeptywał języka… ale trochę trzeba było z siebie dać. Jedynym mankamentem było długie oczekiwanie na podejście do punktu ze względu na kolejkę (musieliśmy czekać około 30 minut). Ukończenie tego punktu było premiowane otrzymaniem wskazówki określającej położenie punktu bonusowego „A”.
Punkt bonusowy „A” okazał się łatwy do odszukania w terenie, ale przywitał też nas kolejną rozbudowaną kolejką (blisko godzina czekania). Kiedy udało nam się do niego dorwać, Kanon mógł zaprezentować swoje umiejętności w nadawaniu alfabetem morse’a i budowaniu stacji odbiorczo-nadawczej. Poszło nam szybko i sprawnie, a że mieliśmy dość siedzenia czym prędzej popędziliśmy na punkt bonusowy „B”. Tu zastaliśmy prawdziwy majstersztyk… idealnie pasujący do klimatu rajdu. Wpierw posiłkując się schematem technicznym trzeba było zmontować rozbebeszoną słuchawkę telefonu polowego, a następnie (o ile zrobiło się to poprawnie), trzeba było nawiązać łączność z niemieckim więzieniem. Kontakt z więzieniem umożliwiał ustalenie w jakich godzinach Niemcy zezwalają na widzenia z polskim więźniem, który miał nam przekazać poufny gryps. W pełnej konspiracji przejęliśmy od więźnia owy gryps i zrobiliśmy to na tyle sprytnie, że udało nam się zmylić czujne oko strażnika.
Idąc dalej natknęliśmy się na okolicznych wieśniaków, którzy w zamian za poufne informacje prosili nas o likwidację pola minowego. Zadanie to wymagało uwagi, dobrej organizacji pracy, no i oczywiście cierpliwości, bo obszar do zbadania był dosyć duży. Ostatecznie udało nam się odszukać 12 min, w tym takie o których pojęcia nie mieli sami niemieccy saperzy ;) Pole minowe było kolejną już konkurencją, gdzie dobrą zabawę mieli młodzi członkowie naszego patrolu, oraz stare konie prowadzące grupę. W doskonałych nastrojach ruszyliśmy w kierunku punktu kontrolnego nr. 4
Czwórka okazała się tym co tygryski lubią najbardziej, czyli konkretną strzelanką. Co prawda było to ASG a nie paintball, ale nie ma co wybrzydzać, bo miejsce jak i zadanie do wykonania (podjęcie zasobnika) było bardzo ciekawe. Zadanie wykonaliśmy dobrze taktycznie, w tempie ekspresowym… tracąc przy tym tylko jednego najsłabszego żołnierza (ale to było wkalkulowane w tą grę) :) Całkiem niedaleko czekał na nas punkt bonusowy „C” i zadanie specjalne do wykonania :) W pełnym oporządzeniu chemicznym musieliśmy w jak najkrótszym czasie przeszukać skażony namiot, we wnętrzu którego ukryto skrzynię z bardzo ważnym meldunkiem. Skrzynia jak się można domyślać była zabezpieczona kłódką, a kluczy do sprawdzenia było sporo ;) Szczęście nam jednak dopisywało, bo już drugi klucz okazał się tym właściwym. Emocji było przy tym sporo, bo maska przeciwgazowa jak się okazało skutecznie odcinała dopływ wszelkich gazów… w tym tlenu ;) Kilka chwil dłużej w masce zakończył by się pewnie totalnym niedotlenieniem ;)
Punkt kontrolny nr. 5 okazał się tzw. „punktem bufetowym” czyli przerwą na popas. Grochówką nigdy nie gardzimy… więc kolejne menażki zupy zagryzane chlebem szybko znikały w naszych żołądkach. Musieliśmy tylko dosyć poważnie się spieszyć, bo pora robiła się dosyć późna a do końca trasy parę ładnych kilometrów jeszcze pozostało. Mojżesz obdarzony wilczym apetytem, któremu jak się okazało grochówka smakowała najbardziej… ostatni talerz zupy spożył już w czasie marszu na punkt bonusowy „D” ;) Idąc na ten punkt strasznie się dziwiliśmy czemu wszystkie napotkane patrole śmierdzą tak bardzo octem ;)
Wszystko wyjaśniło się niedługo później ;) Wyposażeni w specjalistyczne „chemikalia” przeszliśmy kurs ze strzelania z partyzanckiego moździerza. Zabawa była przednia… a i efekty nie najgorsze. Po wzięciu odpowiedniej korekty na wiatr Grajowi udało się w celować praktycznie w sam cel, za co zainkasowaliśmy 9pkt. Dalej w tempie więcej niż ekspresowym ruszyliśmy na ostatni punkt kontrolny. Pośpiech był wskazany, bo godzina zakończenia gry zbliżała się nieubłaganie. Sprawnie, najkrótszą trasa dotarliśmy do rannego partyzanta, który otrzymał od nas niezbędną pomoc i do którego wezwane zostały służby medyczne. Tym samym sobotnia gra terenowa dobiegła końca.
Na zakończenie dnia wszystkie patrole spotkały się przy rajdowym ognisku. Były śpiewy, pląsy i zabawy… a także bonus żywieniowy w postaci kiełbas pieczonych na patyku. Liderem który w różnych zabawach porwał tłumy był drużynowy 7 RDH z Radziejowic :) Po zakończeniu zabaw i po posiłku rozpoczęły się przygotowania do krótkiej gry nocnej. Gra rzeczywiście była krótka, ale bardzo ciekawa i wciągająca… 7RDH wciągnęła i to nawet dosłownie ;) Po dotarciu na nocleg, w związku z bardzo wczesną pobudką nie pozostało nam nic innego jak tylko ułożyć się do snu.
Poranek (bardzo wczesny) to tylko pakowanie gratów i przejazd na cmentarz w Budach Zosinych. W tym roku ze względu na wczesną porę przyjazdu Prezydenta Komorowskiego, na cmentarzu w budach Zosinych musieliśmy być już o godzinie 7:00 Dalej potoczyło się wszystko znanymi już nam torami… a więc uroczysta msza, mnóstwo oficjeli, TV i skwar który odbierał chęć do życia ;) Po wyjątkowo długiej mszy odbył się apel kończący rajd i oficjalne zamknięcie imprezy. Jeżeli tylko nic nie stanie nam na przeszkodzie, to na tak fajna imprezę stawimy się również za rok :)
Napiszcie jakieś Wasze wrażenia z rajdu.
Ps. Film z rajdu będzie najpewniej jakoś jutro wieczorkiem ;)
Rajd Mega , najlepszy na jakim byłem do tej pory czekam na kolejny tak dobry ;]
Mój pierwszy i najlepszy rajd . ; ) Oby więcej takich . ; ]
Na prawdę super. ! ; D
Jednak faceci z ostatniego naboru to skończone leszcze ;) Dziewczyny pełne entuzjazmu chcą jeszcze, a tamci wystraszeni i zmęczeni zastanawiają się czy przychodzić jeszcze na zbiórki ;)
Heh . Nie no rajd na serio był bardzo fajny . : )
Fajowy byl! :D
Naprawde super rajdzik ;)
Opał… czujesz te muskuły od pompek? Jeszcze parę rajdów i będziesz pompki nieźle trzaskać ;) Niejednego chłopa zadziwisz!
Ty mi nic nie mow! Obolala jestem ;<
zadziwisz nie tylko pod względem muskuł! :P
Jeszcze ze dwie trzy imprezki i Lisy zaczną chłopaków „na rękę” kłaść ;)
Super był ten rajd .. c[;