Porządkując dziś swoje rzeczy harcerskie znalazłem list do rodziców od jednego z harcerzy naszej drużyny. List został prawdopodobnie napisany podczas tegorocznego obozu 77MDH w Kiełpinach. Pełna treść listu poniżej:
Drodzy Rodzice!
Wodzu, czyli nasz Druh Drużynowy powiedział nam, że mamy wszyscy napisać do rodziców, ponieważ najprawdopodobniej widzieliście powódź w TV i bardzo się martwicie. Nic nam nie jest. Woda porwała tylko jeden nasz namiot, dwa śpiwory i kanadyjkę… nie możemy się też doszukać pontonu. Na szczęście żaden z nas się nie utopił, ponieważ kiedy to się zdarzyło byliśmy wszyscy na górce niedaleko obozu i szukaliśmy Guzika, który zaginął. Zadzwońcie, proszę, do matki Guzika i powiedzcie jej, że już wszystko w porządku i że się znalazł. Guzik chwilowo sam nie może do niej napisać, bo zabarykadował się w konserwie bojąc się kary od Wodza. Szukając Guźca jeździliśmy naszym drużynowym głazem (czy uazem… nie wiem dokładnie). To było niesamowite. Nigdy byśmy nie znaleźli Guziola w tych ciemnościach, gdyby nie błyskawice. Wodzu strasznie się wkurzył, że Guzik poszedł w las nikomu nic nie mówiąc. Guziec podobno mówił, że idzie szukać swojego zgubionego telefonu… ale to było podczas pożaru, więc Wodzu najprawdopodobniej go nie usłyszał (Wodzu trochę niedosłyszy).
Wiedzieliście, że jeśli się wrzuci do ognia butelkę z benzyną to może wybuchnąć? Mokry las nie spłonął, ale jeden z naszych namiotów (ten najnowszy z hufca) tak. Także trochę naszych ubrań. No i Kaczor będzie wyglądał tak niesamowicie, dopóki nie odrosną mu włosy. Będziemy w domu w sobotę lub niedzielę, jeśli do tego czasu Wodzu znajdzie dobrego wiejskiego blacharza. Ten wypadek to naprawdę nie była jego wina. Hamulce pracowały OK kiedy ruszaliśmy. Nawet Kanon powiedział, że tak stary samochód miał prawo się popsuć. Prawdopodobnie dlatego, że był tak stary, nikt nie chciał go ubezpieczyć. Ale w sumie uważamy, że ten samochód jest całkiem cool. Tak jak i nasz Kochany Wodzu. Nie robi nam wymówek kiedy ktoś (np. Żmija) wejdzie do środka z klopem pod butem, a kiedy w kabinie robi się gorąco, pozwala nam jechać na plandece. Trudno żeby nie było gorąco jak zwykle jedziemy w 18 osób. Ale odkąd patrol policji zatrzymał nas na „katowickiej” jadąc pod prąd, już nie wsiadamy całą ekipą. Czy już wspominałem że Wodzu jest dobrym kierowcą? Przed tym wypadkiem uczył Grzyba jeździć. Ale spoko, pozwalał mu tylko na szybszą jazdę na wiejskich drogach wokół Kiełpin, gdzie prawie nie ma ruchu. Od czasu do czasu można tam spotkać matki z dzieckiem na spacerze i jakieś niezbyt liczne procesje kościelne (max. 60-80 osób).
Dzisiaj rano wszyscy chłopacy z Wilków, Żbików i Niedźwiedzi skakali do wody z tego zatopionego pomostu i pływali w jeziorze. Wodzu nie pozwolił mi, ponieważ nie umiem pływać, i Guzikowi za karę… dlatego my dwaj pływaliśmy po jeziorze kajakiem. Fajne jezioro. I głębokie. Chociaż niektóre czubki drzew wystają ponad lustrem wody (to chyba jeszcze od tej powodzi). Druh Drużynowy nie jest upierdliwy jak inni drużynowi. Nawet nam nie marudził, że nie założyliśmy kamizelek ratunkowych. Spędza teraz dużo czasu na bajerowaniu kiełpińskich wieśniaczek które zbierają słomę za lasem, więc staramy się nie zawracać mu głowy głupotami.
Zdobyliśmy już odznaki pierwszej pomocy. Kiedy Stegien praktycznie odciął sobie rękę robiąc drzewo na ognisko jednym ze swoich tasaków, sami zakładaliśmy mu opaskę uciskową. Ja i Żółwik trochę zwymiotowaliśmy, ale Wodzu powiedział, że to prawdopodobnie było tylko zatrucie pokarmowe po zjedzeniu resztek kurczaka. Druh powiedział, że tak samo wymiotował po jedzeniu, które jadał w więzieniu. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że on wyszedł i został naszym drużynowym. Wodzu mówił, że teraz jest już dużo mądrzejszy i że zrobiłby To dużo lepiej niż wtedy. Nie bardzo wiem, o co chodzi.
Muszę już kończyć. Idziemy do Lidzbarka, żeby wysłać listy i kupić naboje. Nie martwcie się o mnie, tu na obozie mamy naprawdę profesjonalną opiekę :)
Wasz Syn
ahahahahahahahahahahaha!!!!
Że tak powiem „Ale Urwał” ;)
O!!! znalazł się mój list do rodziców…myślałem że zginął gdzieś na poczcie;)
Wiesz co jest śmieszne… ;) Przy „orłach” które mamy aktualnie w drużynie ta historia mogła się wydarzyć naprawdę :D
Tak to prawda Wally:)
Bardzo pomysłowy xD
Witam , może czuwaj? Zastanawiam się co tutaj robi mój list tak starannie napisany niegdyś na obozie. Ale trudno wybaczę Wam wzięcie z Wojewódzkiej Poczty i wycofanie listu bo sobie po wielu latach przypomniałem ze czegoś nie dopisałem. Będę mógł to teraz dopisać i na nowo wysłać jako List bombowy.
A tak po za tym serdecznie Was druhowie i druhny pozdrawiam – nie zgadniecie kto pisze…
No nie zgadniemy ;) Admin serwisu http://www.młodzibardo.pl ???