9 Sierpnia o godzinie 16.00 spotkaliśmy się przed szkołą nr. 4 aby razem wyruszyć na dla niektórych kolejny a dla niektórych pierwszy obóz w gronie 77MDH. Podróż mijała nam bardzo sprawnie mimo deszczu który pojawił się już w Sochaczewie. Jak z deszczem wyjechaliśmy, tak z deszczem dotarliśmy na miejsce, gdzie jak rok temu gościła nas baza namiotowa Hufca ZHP Zgierz w Okartowie. Zapowiadała się dość nieprzyjemna noc, gdyż słychać było grzmoty a w oddali widoczne były błyskawice. Pogoda nie pozwoliła nam na wieczorne ognisko, więc schowaliśmy się pod jeden namiot by chociaż wspólnym śpiewaniem zakończyć ten dzień. Długo nie pośpiewaliśmy gdy zaraz nasz drużynowy ogłosił ewakuację. Gdy burza trochę ustała powróciliśmy do namiotów by położyć się spać.
Dość ciężka noc za nami co było widać po niektórych twarzach na porannej pobudce :) Dzień pierwszy czyli budowanie obozowiska + przyjazd 9WDH która od tego momentu towarzyszyła nam na obozie. Dużo zrobić nie mogliśmy przez nadal towarzyszący nam deszcz, chodź dla niektórych wariatów był on świetną zabawą. Dobrze wiemy że deszcz=kałuże z błotem, co daje wielką frajdę skakania po nich… jednym słowem kąpiel błotna. Po obiedzie przyszedł czas na dłuuuugą poobiednią czyli zajęcia w podgrupach.
Drugi dzień mijał nam na kończeniu budowy obozowiska, kąpieli i żeglowaniu po Jeziorze Tyrkło pod okiem dh. Karola z 9WDH. Było to dla nowe, acz bardzo ciekawe doświadczenie! Kolejny dzień obozu zapowiadał się być bardzo przyjemnym dniem. Tradycyjnie pobudka, śniadanie, apel a po południu plażowanie i kąpanie nad Śniardwami.
Wtorek (13.08.2013) był dniem w którym zaplanowaliśmy wędrówkę do Mikołajek, gdzie zastępy miały przeprowadzić zwiad, który później miał być przedstawiony przy wieczornym ognisku. Dodatkowo zwiad do przeprowadzenia nie był taki prosty, gdyż większość harcerzy zmagało się z próbą milczka w ramach sprawności 3 pióra. Oczywiście do wieczora odpadła większość, a z nielicznych osób wytrwała jedynie dh.Beata Śliwa „Bąku”. Wracając z Mikołajek zahaczyliśmy o miasto Ryn które częściowo zwiedziliśmy (zamek + starówka).
Piąty dzień obozu był dniem na sportowo. Udaliśmy się nad jezioro Śniardwy gdzie w czteroosobowych (mieszanych) zespołach braliśmy udział w przeróżnych konkurencjach. Na drużynę wygraną czekały pyszne lody, a na przegraną pyszny zestaw pompek :D Tego dnia drużyny brały udział w przeciąganiu liny, biegach przełajowych, wyścigu w wodzie po pas, oraz sztafecie sprawnościowej. Nie da się ukryć, że sił trochę przy tym zostawiliśmy a obiad smakował wyjątkowo wybornie.
Za nami już ponad połowa obozu co oznacza że ? Że czas szybko leci, a przed nami kolejny ciekawy dzień. Tego dnia (z okazji Święta Wojska Polskiego) wybraliśmy się do Okartowa na dzień otwarty do jednostki wojskowej. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że zostaliśmy przez harcerzy ze Zgierza wprowadzeni w błąd, a efekcie spóźniliśmy się jeden o dzień. Nic się jednak nie stało, przed bramą zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i po godzince czasu wolnego i buszowania po Orzyszu, wróciliśmy do obozowiska, gdzie zastępowi zostali wezwani do namiotu sztabowego. Każdy zastępowy musiał wylosować karteczkę z nazwą dobrze znanej bajki, którą wieczorem ze swoim zastępem musiał przedstawić w dość nowoczesny i ciekawy sposób na przedstawieniu teatralnym. Po tym pokazie można stwierdzić że talent aktorski w naszych harcerzach szybko wzrasta.
Przed nami kolejna noc a po nocy dzień w którym po śniadaniu odwiedziliśmy dobrze już nam znane jezioro Śniardwy. Relax, odpoczynek, i zabawy w wodzie dały nam sił na przygotowanie się do imprezy na orientację zwanej INO. Punkty z niej zdobyte wliczały się do punktów z biegu sobotniego. Mimo wielkiego wysiłku i wszelkich starań wszystkich uczestników INO ukończyły zaledwie trzy osoby. Dla pozostałych była to nauczka, aby precezyjnie wyznaczać azymuty, odmierzać parokroki i wierzyć tylko samemu sobie.Dzień (jak każdy na obozie) zakończyliśmy obrzędowym ogniskiem. Ogłoszenie ciszy nocnej oznacza czas na sen i wszelki spokój. Ta noc jednak do takich nie należała ponieważ w pierwszej fazie snu z ust naszego drużynowego usłyszeliśmy alarm mundurowy. Szykowała się wyjątkowa noc, która przytrafiła się mi dh. Majewskiej „Ąckiej” . Tej nocy z rąk drużynowego otrzymałam Krzyż Harcerski. Przy przyrzeczeniu towarzyszył mi wielki księżyc wyglądający jak biszkopt, wokół niego pełno gwiazd a tuż za mną tafla spokojnego jeziora, największego jeziora w Polsce :) Noc była naprawdę bardzo piękna i na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Po przyrzeczeniu wróciliśmy do obozu aby już spokojnie pójść spać i zebrać siły na zbliżający się oczekiwany przez wiele osób dzień.
Sobota czyli bieg na stopień zaliczający obóz, właściwie najważniejszy dzień na tym obozie. Osoby walczące o stopień, startowały indywidualnie. Trasa do przejścia choć dość krótka, ze względu na bogate ukształtowanie terenu i wiele mocno rozgałęzionych dróg, do najłatwiejszych nie należała. Bieg rozpoczęty zaraz po obiedzie przebiegł nad wyraz sprawnie, znakomita większość osób odnalazła punkty, na których instruktorzy sprawdzali posiadana wiedzę. Sobota oznaczała również że przed nami ostatnia noc tego obozu, ostatnia noc czyli ostatnie ognisko przy którym każdy kto chciał mógł siedzieć ile dusza zapragnie lub oczy wytrzymają.
Pobudka w niedzielę niestety była baaaardzo wczesna i zaskakująca. Już o 6:00 zaczęliśmy demontować nasz obóz i szykować się do wyjazdu. Po szybkim śniadaniu przyszedł czas na apel i ogłoszenie wyników biegu zaliczeniowego. Odczytany przez Chmurę rozkaz dał nam dużo radości, bo właściwie wszyscy startujący w biegu otrzymali zasłużony awans. Dodatkowo pochwałę za najlepszy wynik w biegu otrzymał Mak Gajwer w czasie tego obozu nazywany przez wszystkich Aryjczykiem. Tym samym nasz obóz dobiegł końca… po blisko 5 godzinach podróży dotarlismy do domów.